Mirosław Dakowski 27.XI.2004
Zakład Energii Odnawialnych
Akademia Podlaska,
Siedlce
Czy ewolucjonizm jest nauką?
Matematyka ewolucji a logika ewolucjonistów
Motto: The great majority of sequences can never have been synthesized at all, at any time .
Sir Francis Crick [19], str. 51
Streszczenie
Podano różne zakresy pojęcia ewolucjonizm. Zebrano dostępne obliczenia lub oceny prawdopodobieństw różnych etapów „samoorganizacji materii”, od ewolucji chemikaliów przez „dobór naturalny” dla rozmnażania bezpłciowego i płciowego i wreszcie powstawania nowych gatunków. Przedstawiono implikacjie tych rachunków dla prawdopodobieństw powstania życia i myśli we Wszechświecie od Wielkiego Wybuchu do teraz. Wyrażono zaniepokojenie dezinformacją w szkołach na temat zbioru poglądów, często sprzecznych między sobą lub błędnych, a nazywanych „teorią”.
Wiek Wszechświata.
W pierwszych dziesięcioleciach XX w. fizycy, astrofizycy i astronomowie odkryli miarowe rozszerzanie się Wszechświata, co doprowadziło do sformulowania pojęcia stałej Hubble’a i do jej pomiaru, a dalej do uznania realności fizycznej Wielkiego Wybuchu.
W ostatnich osiemdziesięciu latach kosmologia rozwija się wokół zagadnień związanych z faktem, że ok. 13 miliardów (ą2 mld) lat temu powstały Czas i Przestrzeń oraz Materia i Energia, czyli cały ekspandujący Wszechświat oraz zagadnień dalszej jego ewolucji. Te ramy czasowe są dla dalszych wywodów istotne: Na powstanie pierwiastków i ewolucję pierwotnych galaktyk mamy więc „tylko” pierwsze miliardy lat. Zatem wszystkie hipotezy dotyczące ewolucji biologicznej „naturalnej”, t.j. opartej jedynie o prawa świata materialnego, muszą więc zmieścić ten proces (powstania i rozwoju życia w Kosmosie) w (10 ą 2) miliardach lat, jeśli ich autorzy myślą o realnym, istniejącym Kosmosie. Na ewolucję chemikaliów oraz na powstanie życia na Ziemi muszą wystarczyć małe setki milionów lat, a na rozwój życia pozostaje jedynie ostatnie około czterech miliardów lat.
Obliczenia prawdopodobieństw zdarzeń i procesów naturalnych koniecznie muszą więc brać pod uwagą ten „warunek brzegowy”. Zobaczymy, co na temat tych prawdopodobieństw mówi matematyka ewolucji. Wyniki tych badań i obliczeń są bowiem zwykle przemilczane w gronie przekonanych do swych wierzeń neo-ewolucjonistów. Ludzie ci, szczególnie popularyzatorzy, zwykle nie zdają sobie sprawy ze ścisłych ram czasowych: między początkiem Czasu a chwilą obecną.
Twierdzenia Gödla a „pewniki” naturalistów.
Przyczyn powstania Wszechświata nie znamy i zostało wykazane z matematyczną dokładnością, że w sensie czysto racjonalnym nigdy ich nie poznamy. Zabraniają tego matematyczne twierdzenia Gödla opublikowane w 1930r. [1]. Można je popularnie podsumować w zdaniu: „Żaden nietrywialny zbiór twierdzeń matematycznych nie może zawierać dowodu na swą niesprzeczność”. Pierwotnie Kurt Gödel udowodnił je dla zbiorów twierdzeń arytmetycznych. Można to twierdzenie uogólnić na twierdzenia dotyczące Wszechświata, t.j. jedynego bytu obejmującego przestrzeń i czas oraz całą materię mogącą z sobą oddziaływać.
Dość liczni fizycy mających ambicje pisania o dążeniu do Ogólnej Teorii Wszystkiego, w tym genialny Stephen Hawking, nigdy zapewne nie zapoznali się z pracami i osiągnięciami Gödla. Inaczej nie pisali by np. o „chęci poznania myśli Boga” (p.[2], str. 161). Ewolucjonizm materialistyczny oparty jest o założenie, że wszystko da się poznać rozumem. Te manowce myśli wąsko wyspecjalizowanych fizyków i kosmologów szerzej a porywająco omawia Stanley J. Jaki w [3 i 4].
Różne znaczenia pojęcia ewolucja.
Termin „ewolucja” jest pojęciem wieloznacznym. Tej wieloznaczności nie uwzględnia się zazwyczaj w dyskusjach. Utrudnia to porozumiewanie się i racjonalną dyskusję. Dobrze więc będzie podać i sprecyzować te różne pojęcia.
– Ewolucja Wszechświata,
– ewolucja chemikaliów w kierunku trwałej komplikacji
– pojawianie się struktur samo-replikujących (pierwocin życia)
– ewolucja, komplikacja istot żywych
– powstawanie nowych gatunków roślin i zwierząt.
– Jeśli dodatkowo zakłada się przypadkowe zmiany, oraz powstawanie gatunków drogą małych zmian (obecnie mówimy – wpływ pojedyńczych mutacji genów) oraz doboru naturalnego, to dopiero przy takim zawężeniu pola zainteresowań mamy ewolucjonizm darwinowski czy neo-darwinowski.
Sprymityzowane wersje darwinizmu jako walki o byt będącej głównym motorem rozwoju, prowadzą – gdy je różni niedouczeni „popularyzatorzy” przeniosą w obszar stosunków międzyludzkich, do ciągle jeszcze uznawanej postaci „darwinizmu społecznego”. Ta postać „ewolucjonizmu” neguje rolę etyki i moralności w społeczeństwach. Jest jego przerzutem w dziedzinę działań ludzkich. Działacze polityczni, traktujący społeczeństwa jako hordy wyimaginowanych „zwierząt darwinowskich” usiłują uzasadnić „naukowo” zbrodnie rządzących, obecnie widoczne już gołym okiem,. Ta diaboliczna mutacja darwinizmu czyni wiele szkód.
Ewolucjonizm naturalistyczny, którego niewielką częścią jest neodarwinizm, zakłada, że „naukowe” jest tylko „naturalne, uzyskane przy pomocy znanych praw fizycznych i matematyki”. Jest to paradygmat „samoorganizacji materii”, ideologia z gruntu materialistyczna. Zakłada on nie-ingerencję lub nie-istnienie Stwórcy.
W tym artykule dla uczynienia dyskusji jaśniejszą, przez „ewolucjonizm” będę rozumiał jedynie pogląd, że rozwój materii i jej komplikacje (martwej czy żywej) następują bez obecności czy ingerencji Stwórcy. Niektórzy „naturaliści” w trudniejszych sprawach podpierają swe poglądy wymyślonymi pojęciami typu „elan vital”, Pierwiastek (Zasada) Życia istniejący w Naturze, lub „nieznane jeszcze prawa Natury. Są to hipotezy nieweryfikowalne i nieuzasadnione, więc poza dyskusją naukową. Możemy umieścić ich twórców, panteistów, w jednym dziale z ateistami czy anty-teistami.
Wiele osób piszących o „ewolucjonizmie” przyjęło milczące założenie, że termin ewolucja oznacza jedynie przemiany spowodowane przez prawa Natury, przy wykluczeniu (tak z hipotetycznej rzeczywistości, jak i z dyskusji) możliwości ingerencji Boga Stwórcy. Będę wyraźnie odróżniał katolickie pojęcie ewolucji (i podobne poglądy innych uczonych wierzących w Boga Stwórcę). W ewolucji tak pojętej nie wyklucza się z naukowego dyskursu rozważania celowych działań Boga. I tylko tyle.
Przyczynowość czy celowość
Od epoki t.zw. „oświecenia” zastępy ateistycznych naukowców starają się przekonać innych ludzi, w szczególności uczonych, że „naukowe” może być jedynie podejście poszukujące przyczyn zjawisk czy oddziaływań, i to jedynie wśród praw natury. Ukoronowanie tego podejścia można znaleść w książce „Konieczność i przypadek” J. Monoda. Odrzucają oni (często „z oburzeniem”) podejście teleologiczne, szukające celu procesów. Nie chcą zauważyć, że gdy na przykład badamy ścieżkę czy drogę, to ciekawsze są pytania o to, dokąd one prowadzą, oraz kto je zaprojektował i zbudował, a nie jedynie pytanie o budulec, trwałość drogi czy jej promień skrętu. Tymczasem przyczynowość i celowość są to drogi poznania intelektualnego uzupełniające się, a nie wykluczające. Nie należy metod nauki dopasowywać do wyznawanej ideologii. W książce Hellera i Życińskiego [5] ciekawie omówione są dylematy Monoda (str. 113 i nast. w [5]), ale obaj znani propagandyści i popularyzatorzy ewolucjonizmu nawet nie wspominają o porażających wnioskach wynikających z obliczeń matematyki genetycznej.
Niektóre ze skomplikowanych narządów istot żyjących są zbudowane w taki sposób, że można ich powstanie i istnienie racjonalnie uzasadnić tylko przy przyjęciu celowej ich budowy. Należą do nich (spośród setek układów) np. hemoglobina, skrzydło ptaka czy oko ssaka. O rozrzutności czy bogactwie projektu świadczy np. fakt, iż znaleziono już 38 różnych urzeczywistnionych projektów budowy oka. Michael Behe [28] układy takie nazwał „złożoności nieredukowalne”. Ich najtrywialniejszym przykładem jest pułapka na myszy. Czy można rozsądnie obliczyć, przy założeniu tylko przyczynowości, prawdopodobieństwo samokonstrukcji pułapki? Sławne porównanie Hoyle’a zniecierpliwionego trudnościami znalezienia płaszczyzny porozumienia z neo-darwinistami głosi, że budowa komórki jest nieporównanie bardziej skomplikowana, niż budowa Boeinga 707. A jaka jest szansa powstania Boeinga poprzez działanie wichru na złomowisku? Jest tu implicite zawarte wskazanie, że również budowa komórki przedstawia złożoność nieredukowalną.
Wielki matematyk Stanisław Ulam obliczył kiedyś górne granice prawdopodobięństwa samo-konstrukcji oka ssaka (p. Tablica ). Przy bardziej realistycznych założeniach możnaby to prawdopodobieństwo obniżyć jeszcze o wiele rzędów wielkości. Żadnego podważenia założeń Ulama i/lub metod rachunku ze strony neo-darwinistów nie było. Czy można rezultaty obliczeń kwitować jedynie milczeniem, jeśli są sprzeczne z dogmatami materializmu?
Prawdopodobieństwa
W Tabeli zebrano niektóre wyniki obliczeń prawdopodobieństw różnych stadiów „samoorganizacji materii”. Przy badaniu procesów uwzględnionych w Tabeli natykamy się na trzy fenomeny nie poddające się żadnej analizie matematycznej ani nawet filozoficznej.
Są to:
– powstanie Przestrzeni/Materii z Niczego,
– powstanie życia,
– powstanie duszy czy jaźni człowieczej.
Część pierwsza Tabeli dotyczy powstania materii i czasu. Dalej zebrano oceny prawdopodobieństw ewolucji pierwiastków, powstania złożonych związków chemicznych i ewolucji pre-biologicznej („ewolucja chemikaliów”). Od strony faktów doświadczalnych źródłowo i jasno opisuje to P. Johnson w [6] w rozdziale 8. Próbą obliczenia „złożoności nieredukowalnej, jaką jest powstanie życia, jest rachunek Ninjo [9] i dlatego otrzymujemy liczby tak niewyobrażalnie małe.
Część następna dotyczy wyników obliczeń szansy zmian przypadkowych w kierunku komplikowania struktur żywych dla planów budowy i rozmnażania bezpłciowych, a dalej – dla rozmnażania płciowego.
Ostatnio D.Berlinski [26] przedyskutował niemożność wyjaśnienia tak struktury mózgu ludzkiego jak i umysłu ( a dalej – jaźni) w katergoriach psychologii ewolucyjnej.
Wszelkie „etapy pośrednie” między wyżej wymienionymi Tajemnicami poddają się próbom ocen czy obliczeń prawdopodobieństw. Cechą charakterystyczną, wspólną tych obliczeń jest, że:
1) Gdy dotyczą kolejnych etapów czy progów ewolucji, przyjmujemy, że są prawdopodobieństwami niezależnymi. Dla oceny całkowitego prawdopodobieństwa wyniki obliczeń w etapach muszą być mnożone : pcałk. = p1*p2*…*pn
2) Obliczenia dla konkretnego procesu, lecz wykonane przez różnych autorów i przy różnych (rozsądnych) założeniach dają zawsze wyniki wskazujące na zupełne nieprawdopodobieństwo danego procesu. Nie znalazłem w literaturze przedmiotu wyników obliczeń dających n.p. tak wielkie liczby, jak: 1>pi >0.01.
Oceny minimalnej wielkości ujemnego wykładnika n w wyrażeniu pcałkminim=10-n , prowadzą do wartości 700<n<5000, a dla niektórych autorów osiągają wielkość n=1011 (!) , zob. poniżej [9].
Ostatnio na temat „samoorganizacji chaosu” i powstania życia opublikował swe oceny czy rezultaty rachunków A.P. Widmaczenko [7]. Podaje on granice „samoorganizacji chaosu” na Ziemi na 10-255 < p < 10-800 (p. Tabela). Pytanie postawione przez autora [7]: na Ziemi czy w Kosmosie?
W bardzo ciekawej książce biochemika i biofizyka Marka Głogoczowskiego „Atrapy oraz paradoksy nowoczesnej biologii” [8] autor cytuje (w Aneksie) oceny samorodnego powstania życia podane przez J. Ninio [9]: Wykazują one, że p < (10)-1011. Jest to liczba niepojęcie mała, nawet dla matematyka. Potwierdza więc absolutną niemożność samorództwa życia przy przyjętych założeniach. W nauce samorództwo tak wysoko zorganizowanych zwierząt, jak ropuchy czy węgorze, przyjmowano za fakt jeszcze w połowie XIX w. Dopiero Ludwik Pasteur wykazał doświadczalnie nie – zachodzenie samorództwa nawet dla bakterii. W języku matematyki te wyniki doświadczalne dają „tylko” ok. pbact. < ~10-5. Argumenty matematyczne obniżają tę liczbę o ogromną ilość rzędów wielkości.
Książka Głogoczowskiego znajduje się w nurcie silnego wśród biologów na Zachodzie lamarck’izmu. Postulowane przez lamarck’istów dziedziczenie cech nabytych przez złożone istoty żywe niestety nie poddaje się łatwo ocenom probabilistycznym, odpowiednie prawdopodobieństwa nie są więc reprezentowane w Tabeli.
Matematyka Ewolucji
Najprecyzyjniejsze i jasno opisane obliczenia prawdopodobięństw utrwalenia się zmian przypadkowych a pozytywnych u istot żywych (przy przyjęciu założeń neo-darwinizmu) opublikował Fred Hoyle [10]. Zastosowane przezeń narzędzia matematyczne znane są i wypróbowane w fizyce teoretycznej [11 i 12], a także stosowane przez innych badaczy w genetyce i badaniu rozwoju struktur żywych [13-16].
Książka Freda Hoyle [10] jest o tyle przydatna do racjonalnej debaty, iż autor podaje wszystkie założenia, używa wypróbowanych metod matematycznych oraz ściśle uzasadnia stosowane przybliżenia. Nikt ich, jak dotąd, nie zakwestionował. Hoyle przyjmuje do obliczeń założenia neo-darwinizmu postulujące, że zmianami budowy istot żywych kierują przypadkowe mikro-mutacje. Cecha szczególna (A) charakteryzuje się odstępstwem od średniej, czyli typowej cechy (a) różną płodnością s ( s – od survival of the fittest..) , jak (1+s):1, gdzie s wynosi ok. 0.01 (tę ważną wielkość można oczywiście w obliczeniach zmieniać). Przyjmuje się, że tempo mutacji (czyli zmian przypadkowych) lambda wynosi ok. 0.3 na pokolenie. Autor przelicza, jaką szansę mają mutacje „korzystne” w „lawinie” (jak pisze), mutacji szkodliwych. Obliczenia prowadzono przy jednej lub kilku mutacjach na gen. Czytelników chcących poznać czy sprawdzić formalizm matematyczny odsyłam do rozdz. 1 w [10]. Rozwiązanie prostych (dla jednego rodzica, czyli przy rozmnażaniu bezpłciowym) równań różniczkowych daje zaskakujący rezultat: Przy rozmnażaniu bezpłciowym możliwe jest jedynie zachowanie dotychczasowego bogactwa genów, niemożliwe jest zaś powstanie nowych bardziej złożonych planów budowy. Natomiast skąd się to bogactwo wzięło – znane modele matematyczne (nie tylko Hoyle’a) nie potrafią odpowiedzieć.
Dla rozmnażania płciowego, z powodu włączenia procesu łączenia i częściowej eliminacji genów ojca i matki (cross over), tak model, jak i niezbędny aparat matematyczny znacznie się komplikuje. Wylicza się prawdopodobieństwa wystąpienia częstości genu A po wielu pokoleniach. Hoyle stosuje znane np. z [12] metody całkowania po trajektoriach. W porównaniu z rachunkami z mechaniki kwantowej obliczenia rozkładu genów w poddanej mutacjom populacji są bardziej skomplikowane, gdyż należy uwzględnić nie tylko czynniki liniowe w s (współczynnik płodności), lecz także kwadratowe (s2). Są też inne utrudnienia (p. str. 88-89 w [10]).
Okazuje się, że mutacje pozytywne mogą „wypłynąć” ponad duszące je mutacje zwykłe, czyli negatywne, jedynie, gdy niedaleko odbiegają od planu podstawowego istoty żywej (wiele małych kroków). Większe zmiany, t.j. dwie, trzy mutacje pozytywne, giną zupełnie po paru pokoleniach. Pozatem, gdyby nawet takie większe zmiany „przebiły się” przez właściwe dla nich nieprawdopodobieństwa, to zginą, ponieważ zmutowane osobniki są bezpłodne, nie mogą się rozmnażać z niezmutowanymi, a szansa znalezienia tak samo zmutowanego partnera jest policzalna, ale niezwykle mała (iloczyn paru bardzo małych a niezależnych prawdopodobieństw). Rachunki potwierdzają więc zdrowo-rozsądkowe obserwacje o niemożności rozwoju gatunków metodą „obiecujących potworów”, zaproponowaną np. w hipotezie R. Goldschmidta. Odpowiednie dane doświadczalne przedyskutowane są u Phillipa Johnsona [6] w rozdziale 3 „Mutacje wielkie i małe”.
Z obliczeń Hoyle’a wynika jeszcze jeden, zaskakujący wniosek: Jakieś, niewielkie szanse na utrwalenie zmian pozytywnych dla organizmu istnieją jedynie przy procesie cross-over genów, możliwym jedynie przy rozmnażaniu płciowym. Hipoteza „ewolucji naturalistycznej” prowadzi więc do wniosku, że życie musiało od razu, od początku powstać w postaci „samczyka i samiczki”, a nie z mitycznego „pierwotnego bulionu”. Jest to zabawny paradoks paradygmatu naturalistycznego. Model implikuje ten rezultat dla całego hipotetycznego życia we Wszechświecie.
Fred Hoyle był matematykiem, fizykiem i astronomem, znał też dobrze biologię. Miał ogromne osiągnięcia w dziedzinie poznania budowy gwiazd i nukleosyntezy w galaktykach i gwiazdach. Dotyczy to szczególnie syntezy pierwiastków ciężkich, niezbędnych jako budulec do powstania życia a powstających we wnętrzach gwiazd olbrzymów. Ciągle aktualna jest teoria nukleosyntezy, powstała przed pół wiekiem, w której autorzy Burbidge, Burbidge, Fowler i Hoyle (teoria znana wśród fizyków jako B2FH) na podstawie znanych już wtedy danych o przekrojach czynnych i rodzajach oddziaływania obliczają względne prawdopodobieństwa powstawania różnych pierwiastków we Wszechświecie. William Fowler za tę (głównie) i parę innych prac otrzymał nagrodę Nobla z fizyki. Hoyle był bardzo dobrym matematykiem wśród takich specjalistów genetyki matematycznej, jak J. Haldane, R.A. Fisher, Sewall Wright, i M.Kimura. Jednak – mimo ugruntowanej pozycji naukowej – swe obliczenia (szlifowane w czasie wieloletnich wykładów dla studentów oraz biologów) p.t. „Matematyka Ewolucji” [10] ośmielił się wydać w formie książkowej dopiero parę lat przed śmiercią. Na tyle mocny był – przewidywany i rzeczywisty – wstrząs w środowiskach naukowych i popularyzatorskich traktujących ewolucjonizm jako swoistą ideologię (quasi-religię).
Fred Hoyle był zdeklarowanym ateistą. Był zarazem uczciwym i odważnym uczonym. Gdy więc wyliczył, że ewolucja naturalistyczna nie mogła, bo nie zdążyłaby, zajść na Ziemi, przyjął jako hipotezę roboczą, że zestawy genowe były okresowo przysyłane na Ziemię przez jakąś Inteligencję Kosmiczną. Postulował, wraz ze współpracownikami, szczególnie M.C. Wickramasinghe (np. w [17 i 18]), że te interwencje istot rozumnych z Kosmosu stały za zadziwiającymi „wybuchami” nowych planów życia i nowych gatunków, np. na przełomie proterozoiku i kambru (600-585 mln lat temu), czy permu i triasu (~280 mln), a może też ~65 mln lat temu (wymieranie gadów a nagłe różnicowanie się ptaków i ssaków)
ciślej – argumentowali oni, że jedynie takie interwencje mogłyby uratować sensowność samorództwa jako hipotezy roboczej. Wielu sławnych uczonych, ale materialistów (np. F. Crick [19], por. Tabela) również czuło się zmuszonych do „wyekstrapolowania” założenia o samorództwie w hipotetyczny Inteligentny Kosmos.
Hipoteza Wielkich Powrotów a ewolucjonizm
Ze względu na ograniczenia spowodowane znaną datą Big Bang’u czas dostępny na „samoorganizację chaosu” (materii) jest jedynie trzykrotnie większy dla Wszechświata, niż dla Ziemi. W związku z tym naukowcy produkujący różne hipotezy o panspermii, a w szczególności o Inteligencji planowo przesyłającej na Ziemię gotowe zestawy genowe [17, 18, 19], które miałyby wyjaśnić kilkakrotne w historii Ziemi wybuchy nowych planów życia, są zmuszeni do zanegowania faktu Wielkiego Wybuchu. Muszą zakładać nieskończoność Wszechświata w czasie, czyli jego wieczność, przynajmniej w przeszłości. Próbowano więc „ratować” wieczność materii przez hipotezę kolejnych Wszechświatów rozpoczynających się Wielkim Wybuchem, a kończących Wielką Dziurą. Taki pomysł nie jest sprzeczny z ogólną teorią względności, choć stan przejścia do nowego Wybuchu nie poddaje się analizie matematycznej. Hipoteza jest jednak sprzeczna z II zasadą termodynamiki. Przy jej lansowaniu unikano więc wspominania o paru przeszkodach:
- Takie Kosmiczne Jo-jo nie mogłoby przekazać żadnej informacji (w tym o planach Życia z poprzedniego cyklu) przez punkt osobliwy, którego konsekwencje zwiemy Wielkim Wybuchem.
- Zapominano, że już w 1934 r. Tolman [20] wykazał, że takie hipotetyczne kolejne Wszechświaty miałyby maksymalne promienie szybko malejące, co jest sprzeczne z hipotezą wieczności.
By ratować tak potrzebną dla paradygmatu materialistyczno-naturalistycznego hipotezę wieczności materii H. Bondi, T. Gold i F. Hoyle [21] zaproponowali Wszechświat „stwarzający się” ciągle: w ekspandującej czaso-przestrzeni pojawiają się „znikąd” nowe cząstki, które mają zapewnić stałą gęstość ciągle rozszerzającego się Wszechświata. Hipoteza ta łamie zasadę zachowania masy i energii, co dla autorów jakoś nie było przeszkodą. Jednak doświadczenie potwierdza z dużą dokładnością istnienie promieniowania reliktowego po Wielkim Wybuchu, a nie znaleziono promieniowania charakteryzującego „stwarzanie ciągłe”. Wielki Wybuch jako początek Czasu i Materii jest więc obecnie w środowiskach astrofizyków uznany za ugruntowany doświadczalnie fakt.
Szeroko o implikacjach (logicznych i filozoficznych) pomysłów wszechświatów oscylujących lub „stwarzających się ” pisze fizyk, filozof i teolog Stanley Jaki w [3 i 4].
Nieoczekiwane wnioski dla Kosmosu.
Niezwykle małe wartości na prawdopodobieństwa różnych procesów na Ziemi, np. powstania życia (p. Tabela) można, jedynie po pomnożeniu przez trzy (!!) ekstrapolować na cały czas istnienia hipotetycznych planet przy najstarszych gwiazdach I pokolenia. Sumaryczny (ujemny) wykładnik potęgi przy prawdopodobieństwach powstania życia na Ziemi (p. wyżej, wynosi co najmniej n min > 700 do 5000 lub więcej). Maksymalną ilość gwiazd w naszej Galaktyce mogących posiadać jakiekolwiek planety ocenia się na ok. 100 mln. (~108), a ilość galaktyk w obserwowalnym Wszechświecie na ok. 100 mld (1011). Liczba nWsz =n-8-11=n-19 jest na tyle bliska liczbie n, że możemy uznać, iż prawdopodobieństwo „samoorganizacji chaosu” (czy materii) pozostaje dla Wszechświata równie niewyobrażalnie małe. Porównajmy ten szacunek z ocenami Carla Sagana [28]. Ocenił on, iż z 1022 gwiazd we Wszechświecie ok. 104 może mieć planety podobne do Ziemi. Różnica między nami polega na tym, że on na podstawie „faktu” życia na Ziemi uznał, że pZiemi=1, a przytoczona przeze mnie matematyka temu zaprzecza. Ale liczba nWsz wynikająca z tak różnych ocen ilości planet nadających się do zamieszkania jest praktycznie ta sama.
Wynikają z tego następujące ciekawe konsekwencje:
- Wszelkie miliardy dolarów zdobyte na Projekty Poszukiwania Inteligencji Pozaziemskich (SETI, n.p. kiedyś tak lansowany projekt Carla Sagana [29], plakietki na sondach kosmicznych NASA Pioneer 10 i 11, czy Project Phoenix, Mountain View itp.) były i są wydawane nieracjonalnie. Dotyczy to też obecnych wypraw na Marsa, jeśli wśród uzasadnień znajduje się „poszukiwanie życia” w sensie samorództwa.
- Wszelkie relacje, nawet te „najpoważniejsze”, o wizytach UFO i zielonych (zwykle) ludzikach z Plejad itp. nie mogą odnosić się do bytów realnych, fizycznych i statków materialnych. Ledwo wspomnę tu wewnętrzne wzajemne sprzeczności między tymi relacjami.
Tylko we Wszechświecie trwającym od Minus Nieskończoności w czasie możliwe byłoby powstanie Starożytnych Cywilizacyj Kosmicznych, Galaktycznej Inżynierii Genetycznej i Panspermii Kierowanej (por. [17-19] i wielu innych autorów-naukowców) metodą naturalistyczną. Tylko wieczność Wszechświata może zapewnić ramy czasowe umożliwiające wyewoluowanie Inteligencji Galaktycznej lub Wielkiego Budownika czy podobnych panteistycznych wierzeń. Przy znanym uporze osób „wierzących w jedyność (czy mądrość) materii” można teraz oczekiwać modeli postulujących przenoszenie Myśli czy Planów przez osobliwość Wielkiego Wybuchu. Na razie możemy podziwiać ten kierunek w science fiction, np. S. Lema „Głos Pana” [22], ale zapewne takie hipotezy pojawią się i w czasopismach naukawych. O paradoksach wynikających z rozumowań osób wierzących w „wieczne powroty” pisze pięknie Stanley Jaki w [3 i 4].
Konkluzje
Metoda naukowa charakteryzuje się paroma istotnymi cechami:
– naukowa teoria powinna poddawć się falsyfikacji, czyli możliwe powinno być wskazywanie, jakie doświadczenia lub fakty mogłyby ją obalić;
– doświadczenie służy też do uściślenia, poprawy czy nawet powstania nowej teorii;
– zwykle działa zasada korespondencji, t.j. nowa teoria nie jest przekreśleniem poprzedniej, lecz jej uogólnieniem lub przeniesieniem w nowe, rozszerzone warunki doświadczalne.
Natomiast dla różnych zakresów „ewolucji naturalistycznej” sytuacja jest odmienna:
1) Irving Kristol, a niezależnie Stephen J. Gould w zasadzie zgadzali się, że ewolucjonizm od strony doświadczalnej (jako naturalistyczne wyjaśnienie bogactwa form i rozwoju istot żywych) można uznać za ideę będącą zlepkiem sprzecznych przypuszczeń, hipotez i wyjaśnień. Szerzej o tym u P. Johnsona w [6], str. 24 i nast.
2) Matematyka wykazuje, że różne hipotezy ewolucjonistyczne nie mają podstaw probabilistycznych.
3) Po trzecie – pojęcie „ewolucji traktowanej jako fakt” ma silne podłoże ideologiczne, a żadnego naukowego. Ewolucjonizmy nie poddają się falsyfikacji. Chyba jedyne argumenty, z którymi zetknęliśmy się ze strony naukowców „wierzących” w ewolucję naturalistyczną, wobec argumentów uczonych posługujących się matematyką, to: „stan aktualny (np. przy pytaniu o powstanie oka ssaka – implicite drogą ewolucji naturalnej) wskazuje, że oko istnieje, więc musieliście przyjąć jakieś (??) błędne założenia. Poprawcie założenia”. Jest to rozczulająca bezradność intelektualna.
Te trzy powody łącznie wskazują, że próba intronizacji „ewolucjonizmu” jako teorii naukowej nie powiodła się. Czas wstydliwego przemilczania tej sprawy już upłynął. Na pytanie postawione w nad-tytule artykułu wypada odpowiedzieć negatywnie. Na spełniającą kryteria naukowości spójną teorię rozwoju (głównie życia) należy poczekać.
Zadziwiające jest, i przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać daleko poza nauką, w jaki sposób biolodzy, uczeni, mogą dopuścić, by poglądy tak sprzeczne z matematyką, tak sprzeczne z logiką, i – co śmieszniejsze – tak sprzeczne wewnętrznie, między sobą (chodzi o neo-darwinizm lub o syntetyczną teorię ewolucji) – mogły być wykładane na wyższych uczelniach i co gorsze – uczone w szkołach jako teorie naukowe ?! Przykładem może służyć podręcznik Jerzmanowskiego i inn. [24]. Np. podaje się tam jako prawdy naukowe, udowodnione i nie budzące wątpliwości, różne „drzewa genealogiczne” istot żywych. A tymczasem tak paleontologia ( p. np. książkę Phillipa Johnsona [6], rozdziały 4 do 6, czy artykuł D. Berlinski’ego z Commentary [25]), jak i genetyka matematyczna potwierdzają jedynie istnienie fazy stazy, t.j. niezmiennego trwania gatunków (często przez dziesiątki czy setki milionów lat, np. rekin) lub najwyżej ich mikro-zmian w wąskich granicach zmienności. Staza poprzedzona jest stadium nagłego pojawienia się różnych planów i form życia.
Tymczasem podaje się młodzieży do wierzenia jako „teorie przypadkowego powstania życia” dziennikarskie bajeczki o „bulionie pierwotnym”, bezpłodne w dłuższym horyzoncie czasowym dywagacje sprzed 80-ciu lat o „koacerwatach”. Opisuje się zupełnie nieudane, bo nie rokujące na przyszłość badań, ani nie konkluzywne doświadczenia Millera – Urey’a sprzed lat 50-ciu. Omija się konieczny, szczególnie dla uczniów, komentarz, że był to ślepy zaułek prób stworzenia złożonych związków organicznych mających prowadzić do powstania zalążków życia. Takie deformacje prawdy wśród popularyzatorów biologii teoretycznej i doświadczalnej są zdecydowanie szkodliwe dla kształtowania u młodzieży racjonalnych metod poznawania rzeczywistości. Jest niewyobrażalne, by społeczność uczonych matematyków, fizyków czy chemików tolerowała w swej dziedzinie podobne skrzywienia w nauczaniu, spowodowane przestarzałym, uwiędłym paradygmatem. Czas więc chyba, by podjęto stanowcze procesy oczyszczenia nauki od dominacji ideologii (a szczególnie w przekazywaniu młodzieży fałszywych wyników i metod nauki) również w ważnym dziale biologii – nauce o przemianach i rozwoju istot żywych
Tabela
Czas, prawdopodobieństwa a ewolucjonizm.
| Proces lub zdarzenie | p lub t | odnośnik |
| Powstanie przestrzeni i materii / energii (Wielki Wybuch) | ? | astrofizyka |
| Czas istnienia materii | 13*109 y | „ |
| Ewolucja chemikaliów (pre-biologiczna): | ||
| powstanie jednego enzymu | p < 10-20 | Fred Hoyle [27] |
| powstanie minimalnego budulca dla komórki (2000 enzymów dla budowy DNA) | < (10-20)2000 =10-40 000 | |
| Prawdopodobieństwa powstania komórki (jeszcze martwej) z kompletu białek | 10-120 000 | Ch. Gyul [23] J.W. Johnson |
| Powstanie życia z istniejącego budulca | ? | |
| Prawdopodobieństwo „samoorganizacji chaosu” | 10-255 – 10-800 | A. Widmaczenko [7] |
| „Spontaniczna kreacja życia” | (10)–1011 | A. Ninio [9] |
| Lewoskrętność aminokwasów (tylko u istot żywych)
|
?
p<<< 1, p ~= 0 |
biochemia |
| Prawdopod. wytworzenia jednej molekuly białka (z nieskończ. magazynu) | p < 10-320 | Ch. Gyul,
J.W. Johnson |
| Prawdopod. utworzenia jednej molekuly białka | p < 10-260 | F. Crick [19] |
| Czas potrzebny na wytworzenia jednej molekuly białka | >10143 y | J.W. Johnson |
| Przysłanie życia z Kosmosu
(kierowana panspermia) |
p<<<10-40 000
(wobec tWsz.=13*109y) |
astrofizyka |
| Przejście od rozmnaż. bezpłciowego do płciowego | p~= 0 | F. Hoyle [10] |
| Korzystne zmiany przez dobór natur. przy rozmnażaniu bezpłciowym (bakterie, drożdże) | Nie ma | Fred Hoyle
rozdz. 1 |
| Korzystne zmiany przy cross-over
(rozmnażanie płciowe) |
???, brak przy wielu równocz. mutacjach | Fred Hoyle, r.6 |
| Powstanie nowych gatunków przez dobór płciowy | 0 gatunków zwierząt,
p<<<<1 |
Biologia,
Fred Hoyle |
| Złożoności nieredukowalne (przykłady)
Pułapka na myszy Histon-4 (białko w DNA), łańcuch 102 aminokwasów , 200 par zasad) Skrzydło ptaka oko głowonoga, oko ssaka *) |
? 4-200, t.j. ok. 10-120
?, p zaniedbyw. małe ? p<10-40 |
Michael Behe
Fred Hoyle, s.131
Stanisław Ulam |
|
Powstanie duszy ( świadomości, jaźni, myśli)
|
? |
p – prawdopodobieństwo powstania przypadkowego, t – potrzebny czas w latach (y)
*) znaleziono >38 niezależnych planów budowy oka u zwierząt
Literatura
1. Kurt Gödel, Monatshefte für Mathematik und Physik, 37, str. 349, 1930, oraz 38, 173 1931, oraz ang. Hao Wang, Reflections on Kurt Gödel, Cambridge Univ. Press, 1988
2. S. W. Hawking, Krótka historia Czasu, str. 161, Alfa, Warszawa, 1990
3. Stanley Jaki, Bóg i kosmologowie, RAF i Scriba TWE, Wrocław, 1995
4. Stanley Jaki, Science and Creation, Scottish Academic Press, Edinburgh, 1986
5. M. Heller, J. Życiński, Dylematy Ewolucji, Biblos, Tarnów, 1996
6. Phillip E. Johnson, Sąd nad Darwinem, Vocatio, Warszawa, 1997
7. A. P. Widmaczenko, Astronomiczne aspekty pochodzenia życia, (ros.) w : Kiniematika i Fizika Niebiesnych Tieł, Nr.4, str. 284, Kijev 2003
8. Marek Głogoczowski, Atrapy oraz paradoksy nowoczesnej biologii, Wyd. „MG”, Kraków, 1993
9. J. Ninio, Les approches moléculaires d’évolution, Paris, 1978, cytow. w [8]
10. Fred Hoyle, Matematyka Ewolucji, Megas, 2003
11. R. Courant and D.Hilbert, Methods of Mathematical Physics, NY, Interscience, 1953
12. R.P. Feynman and A.R.Hibbs, Quantum Mechanics and Path Integrals, McGraw-Hill, 1965
13. W. Fisher, Genetical Theory of Natural Selection, London 1928, vol. 4
14. M. Kimura, The Neutral Theory of Molecular Evolution, Cambridge Univ. Press, 1983
15. Sewall Wright, Evolution and the Genetics of Populations, 4 volumes, Univ. of Chicago Press 1984
16. J. Maynard Smith, The Evolution of Sex, Cambridge Univ. Press, 1978
17. F. Hoyle and N. Ch. Wickramasinghe, Our Place in the Cosmos, J. Dent, London, 1993
18. F. Hoyle and N. Ch. Wickramasinghe, Astronomical Origin of Life: Steps towards Panspermia, Kluwer, Dordrecht, 2000
19. Francis Crick, Life Itself, Simon and Schuster, New York, 1981
20. Richard C. Tolman, Relativity, Thermodynamics and Cosmology, Clarendon Press, Oxford, 1934
21. H. Bondi, T. Gold, The Steady-State Theory of the Expanding Universe, Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, 108, 252-70, 1948
22. Stanisław Lem, Głos Pana, Czytelnik, Warszawa, 1968
23. J.W.G. Johnson, Na bezdrożach teorii ewolucji, Michalineum, Struga 1989
24. Andrzej Jerzmanowski, et al., Biologia dla kl. IV o profilu biol.-chem., Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa, 1998
25. David Berlinski, The Deniable Darwin, Commentary vol. 101, p.19, 1996
26. David Berlinski, On the Origins of Mind, Commentary vol. 118, p.26, Novemrer 2004
27. F. Hoyle, Hoyle on Evolution, Nature, 294, 148, 1981
28. Michael J. Behe, Darwin’s Black Box, the Biochemical Challenge to Evolution, Free Press, 1996, USA
29. Carl Sagan, New Scientist, Jan. 17, 1980
