Categories Historie

Zagłada Ormian

Zagłada Ormian

Posłałem moje oddziały z trupią główką na Wschód, wydawszy im rozkaz bezlitosnego zabijania mężczyzn, kobiet i dzieci należących do polskiej rasy lub mówiących polskim językiem. (…) W końcu któż mówi dziś o zagładzie Ormian?
Adolf Hitler do niemieckiej generalicji, Obersalzburg 22 sierpnia 1939 r.

Miasto Urfa w prowincji Aleppo, turecka Armenia, 28 października 1895 r. Po ulicach krążą bojówki muzułmańskich Kurdów. Płonie katedra, wraz z trzema tysiącami zamkniętych w niej ormiańskich chrześcijan. Ulice zasłane są ciałami jeszcze siedmiu tysięcy „niewiernych”.

Na jednym z placów rozgrywa się osobliwy rytuał. Szef kurdyjskiej bandy nakazuje ułożyć w szeregu stu związanych Ormian. Leżą na wznak, a on podchodzi do każdego z nich, przyklęka, recytuje werset z Koranu – i podrzyna ofierze gardło. Jest drobiazgowo dokładny, zabija wedle rytu ofiarnego uboju baranów, praktykowanego w Mekce.

Panował upał, wokół paliły się domy, zewsząd dobiegał krzyk mordowanego miasta. Kurdyjski zabójca czuł na sobie pełen uwielbienia wzrok podwładnych i błagalne spojrzenia ofiar. Zadziwiający człowiek – przecież poderżnąć sto gardeł, jedno po drugim, to niemały wysiłek, fizyczny i psychiczny. Jednak nie zadrżał mu głos, którym sławił imię Allacha i proroka Mahometa. Nie zadrżała ręka, dzierżąca wielki, rzeźnicki nóż. Nie zawahał się ani razu. Ani razu nie okazał litości. Swe dzieło wypełnił do końca.

Wolność i Braterstwo

Masakry tureckich Ormian rozpoczęły się jeszcze w 1890 r., za rządów sułtana Abdülhamida II, zwanego Krwawym Sułtanem, i trwały po rok 1923. Najgorzej było w latach I wojny światowej (1914-1918), kiedy władzę sprawowali tzw. młodoturcy – rewolucjoniści z partii „Jedność i Postęp”.
Młodoturcy to kolejny, pokraczny bękart Rewolucji Francuskiej. Byli zorganizowani na wzór masonerii, mieli też bezpośrednie kontakty z masonami włoskimi. Na ich paradach orkiestra wojskowa grała „Marsyliankę”. Na swych sztandarach nosili hasło: WOLNOŚĆ-RÓWNOŚĆ-BRATERSTWO. Najwyraźniej zauroczył ich też Wielki Terror i ludobójstwo w Wandei… Swym ormiańskim obywatelom zafundowali prawdziwy Holocaust.

Zobacz też:  Problem Medziugorie

Karawany opętanych

„Zginęli nawet nie wiedząc, dlaczego (…). A ja jestem z tego ludu (…), który wolał umrzeć niż zaprzeć się swej wiary” – śpiewał Charles Aznavour, francuski pieśniarz ormiańskiego pochodzenia. W roku 1915 terror przybrał rozmiary ludobójstwa.

Kiedy mordercy przyszli po Harutjuna Torihiana, starszego wiekiem ormiańskiego kupca, przyznajmy, dali mu szansę ocalenia. Zaproponowali mu porzucenie chrześcijaństwa i konwersję na islam. Staruszek był najwyraźniej zdegustowany niestosownością propozycji: „-Będąc młodym, wierzyłem. Teraz więc, gdy jestem stary, mam się zaprzeć? Przecież właśnie dla tej godziny żyłem!”*

Ginęli obok siebie wyznawcy Kościołów: gregoriańskiego i ormiańskokatolickiego. Mordowała ich turecka armia (niekiedy pod wodzą niemieckich oficerów) oraz kurdyjscy i arabscy bojówkarze. Umierali masowo w trakcie deportacji i w obozach koncentracyjnych – wtedy zabijała ich pustynia, głód, choroby. Spośród 25.000 ormiańskich chrześcijan z miasta Erzerum przeżyło dwudziestu dwóch. W gigantycznym obozie zagłady w Deir-es-Zor zginęło czterysta tysięcy Ormian. „(…) gdy nie znajdowali już nic do jedzenia, obgryzali ludzkie trupy, zwłaszcza zaś małe dzieci. To były karawany opętanych” – relacjonował amerykański świadek wydarzeń.*

Zabić dzieci Ormian!

Nie wszyscy oprawcy, nawet ci z partii „Jedność i Postęp”, mieli sprecyzowane plany na sposób „rozwiązania kwestii ormiańskiej”. Nie wszyscy czuli potrzebę całkowitego wytępienia narodu giaurów. Może wystarczyłoby zabić tylko dorosłych? Może małe dzieci nie są zagrożeniem dla tureckiego państwa, dla świętej wiary islamu, dla młodotureckiej rewolucji?

W 1915 r. problem jest już na tyle poważny, że głos zabiera sam Talaat Pasza, minister spraw wewnętrznych i członek ścisłego kierownictwa partii. Pan minister ostro gani podwładnych za opieszałość i brak stanowczości. W rozsyłanych telegramach stawia sprawę jasno i dobitnie, bez zbędnych niedomówień: zabić dzieci Ormian!

Pan Abdulhalih był szefem administracji miasta Bitlis. Sumienny urzędnik, bardzo wziął sobie do serca rozkaz ministra Talaata. Pochwycił w Bitlisie tysiąc ormiańskich dzieci. Uwięził je. A potem spalił.

Zobacz też:  Wandea i kontrrewolucja

Kiedy płomienie pożerały tysiąc małych ciał, tłum muzułmańskich obywateli Bitlisu obserwował zdarzenie z uwagą. Pan Abdulhalih wygłosił do nich porywającą mowę, o potrzebie obrony interesów państwa. Musiał być doskonałym oratorem, o silnym, donośnym głosie. Jego słów nie zagłuszył krzyk ginących dzieci.

A przecież, każdy to wie, wrzask jednego dziecka stawia na baczność całe otoczenie. Tysiąc dziecięcych gardeł ma siłę huraganu. A skowyt tysiąca dzieci – śmiertelnie przerażonych, duszących się dymem, wreszcie ginących w ogniu…?

Mury Bitlisu powinny były rozpaść się od krzyku płonących dzieci. Z nieba winien spaść grom, spalić przeklęte, zhańbione miasto. Ale Bóg milczał – czy czasem Bóg nie czuje się bezradny wobec ludzkiego okrucieństwa?

Jęk z otchłani

Młodoturków odsunął od władzy generał Kemal Pasza, zwany Attatürkiem – „ojcem nowoczesnej Turcji. On też masakrował Ormian. To prawda, że nie zdołał przelicytować krwawych osiągnięć swych poprzedników. Być może dlatego, że w Armenii nie było już tak wielu ludzi do zabicia.

Gdy ująć to wszystko w konkretne liczby, to okaże się, że za sułtana Abdülhamida zamordowano trzysta tysięcy Ormian. Za rządów „Jedności i Postępu” oraz Kemala Attatürka eksterminowano ich łącznie półtora miliona, może nawet dwa miliony. Mówimy o stratach narodu, który na początku XX wieku liczył sobie w Imperium Ottomańskim raptem dwa i pół miliona głów.

W październiku 2001 r. papież Jan Paweł II beatyfikował ormiańskokatolickiego biskupa Ignacego Malojana, zamordowanego wraz z grupą dwunastu kapłanów za odmowę przejścia na islam (1915). Wcześniej, podczas wizyty w Muzeum Ludobójstwa Ormian w Erewanie, Ojciec Święty powiedział: „Wysłuchaj, o Panie, jęku, który wznosi się z tego miejsca, jęku zmarłych z otchłani Metz Yeghern, krzyku niewinnej krwi, która woła jak krew Abla, jak Rachel płacząca za swoimi dziećmi, których już nie ma.

Zobacz też:  Sir Francis Drake

* cyt. za: Grzegorz Kucharczyk, Pierwszy Holocaust XX wieku, Biblioteka Frondy, Warszawa 2004

„Wzrastanie” październik 2005

Nazywam się Bogdan i jestem autorem tego bloga, który powstał z potrzeby serca i pragnienia dzielenia się wiarą. Chrześcijaństwo to dla mnie nie tylko religia, ale codzienna droga – pełna pytań, odkryć i spotkań z Bogiem. Na blogu dzielę się refleksjami, fragmentami Pisma Świętego, modlitwami, a także przemyśleniami nad tym, jak żyć Ewangelią w dzisiejszym świecie.

Z wykształcenia teolog, a z powołania – człowiek poszukujący głębi i sensu. Staram się pisać w sposób prosty, szczery i otwarty – tak, aby każdy, niezależnie od tego, na jakim etapie drogi wiary się znajduje, mógł znaleźć tu coś dla siebie.

Zapraszam Cię do wspólnej podróży – ku lepszemu zrozumieniu Boga, siebie i drugiego człowieka.